Blisko rok temu poruszałem temat selfpublishingu – zalet i wad, jakie niesie ze sobą samodzielne wydanie książki (art. Zrób sobie książkę – druk „fastfoodowy” czy dobry wydawca?). Dziś oddaję głos Marcinowi Osmanowi, autorowi książki „Biznes ci ucieka”, który właśnie nagrał audycję dla Kontestacja.com na ten temat. 

 

Audycji w wersji audio możesz posłuchać na:

KONTESTACJA_logo

A poniżej transkrypcja audycji:

 

Cześć. Nazywam się Marcin Osman.

Do poprowadzenia tej audycji zostałem zaproszony kilka miesięcy temu przez Marcina Kosińskiego, dlatego cieszę się, że w końcu znalazłem chwilkę, aby siąść i nagrać dla was te pierwsze odcinki.

Część z was może mnie znać z wykładów ASBIRO, czy też ze spotkań w Korbielowie. Jestem przedsiębiorcą, podróżnikiem, autorem książki „Biznes ci ucieka” i wymyśliłem, że koncept tych audycji będzie wyglądał w następujący sposób, iż będę chciał podzielić się z Wami wszystkimi moimi najlepszymi doświadczeniami – zarówno sukcesami, jak i błędami, pomyłkami czy porażkami – abyście mogli w praktyczny sposób czerpać z mojego doświadczenia, moich przygód i moich przeróżnych projektów.

Chciałbym, aby każdy kolejny odcinek opierał się na tym, co ja Wam mogę dać. Aby był odpowiedzią na Wasze oczekiwania – czego potrzebujecie, czego szukacie – czy to w formie pytań pod audycją, czy w wiadomościach, jakie podeślecie mi na maila (co do waszych wymagań, próśb, informacji – czego tak naprawdę potrzebujecie).

Jako pierwszy temat audycji wybrałem dla Was tematykę, która w ostatnich miesiącach dosyć często przewija się w moim życiu prywatnym i zawodowym.

Otóż dostaję mnóstwo pytań: w jaki sposób napisać, wydać, dystrybuować książkę samemu – czyli w tak zwanym modelu selfpublishing. W tej audycji pragnę podzielić się z Wami moimi doświadczeniami w tym zakresie. Pokażę wam, jak sobie poradziłem z wydaniem mojej pierwszej książki „Biznes ci ucieka”; jak to robić – abyście również mieli: podobne wyniki sprzedaży, zasięgu, dystrybucji, szybkości działania; możliwości posiadania całego know how procesu wydawniczego i dystrybucyjnego; żebyście do kolejnych projektów mogli podchodzić jeszcze szybciej, odważniej, lepiej, skuteczniej, bardziej efektywnie i efektownie. Zatem opowiem Wam moją historię z książką, dokładnie po to, abyście zobaczyli jak to wyglądało u mnie.

O napisaniu książki myślałem od kilku lat, natomiast zawsze coś stało na przeszkodzie. Były inne ciekawsze – inne ważniejsze rzeczy do realizowania, ale tak naprawdę głównym powodem, dla którego moja książka powstała dopiero w zeszłym roku, były moje przekonania na temat tego, jak powinno wyglądać pisanie książki albo co powinno być zrobione, albo jakie informacje powinienem zebrać.

Dla przykładu – od kilku lat prowadziłem regularne dzienniki, w których zapisywałem moje przemyślenia, doświadczenia, lekcje. Myślałem, że powinienem zebrać te dzienniki w formie książki, czy na początku przepisać – bo prowadziłem je w formie takich papierowych zeszytów, gdzie pisałem ręcznie. Przepisać i zrobić z nich podstawowy kontent do książki. Ale już po kilku dniach pracy nad tymi zeszytami zrozumiałem, że jest to zupełnie nie to, co chciałbym przekazać w mojej książce. Z tego powodu, że to były lekcje, które już przerobiłem, przetrawiłem i one nie stanowiły dla mnie aż tak dużej wartości i jakości, bo ja się bardzo zmieniłem, więc w książce chciałem pokazać moje najbardziej aktualne przemyślenia – bardziej aktualne sposoby działania i strategie. Doszedłem więc do wniosku, że książkę muszę napisać od samego początku – na świeżo, od nowa. I znowu pojawiły się w mojej głowie takie myśli: dobra, napiszę książkę, ale co będzie jeśli nikt jej nie kupi.

Jestem doskonałym sprzedawcą i marketingowcem, więc to ryzyko było tak naprawdę nieuzasadnione, bo wiedziałem, że jeśli tylko książka powstanie, będę w stanie ją sprzedawać, promować i dystrybuować za pomocą narzędzi i umiejętności, które posiadam. Z drugiej strony ten wewnętrzny „chochlik”, „gremlin”, jakby cały czas podbijał mi tę niepewność co do napisania swojej pierwszej książki. Wymyśliłem więc sobie taki koncept. Jeżeli czytelnicy uznają, że chcą słuchać mojej książki w formie audiobooka, czy chcą ją czytać w formie papierowej, czy w formie elektronicznej, to będę miał pewność, że moja praca naprawdę ma sens w momencie, kiedy już siedzę i piszę kolejne rozdziały, kolejne linijki książki.

Teraz można sobie zadać takie pytanie: jak to zrobić? Jak sprawdzić tę swoją hipotezę – czy potencjalni czytelnicy kupią moją książkę. Wiele szkół marketingowych powie, że trzeba ich zapytać – czy kupiliby moją książkę. Z doświadczenia już wiem, że tego typu pytania nie zawsze dają dobry i wiarygodny efekt, ponieważ jeżeli zapytacie swojego klienta: hej, czy kupiłbyś nowy model mojego produktu ABCD – on prawdopodobnie powie tak. Jednak droga od tego „tak” – do transakcji, czyli do płatności za ten produkt, który wykonacie w przyszłości – jest bardzo daleka, więc ja postanowiłem, że zwaliduję sobie ten pomysł w taki sposób, jak waliduję inne moje projekty biznesowe.

Postawiłem sobie następującą hipotezę: jeżeli Marcin Osman napisze książkę, to znajdą się osoby, które będą chciały ją kupić, czytać i polecać ją dalej swoim znajomym. To jest hipoteza. Jestem bardzo nieufny do moich pomysłów, mam ich tysiące. Jestem też bardzo nieufny do samych hipotez.

Hipoteza ma w sobie coś takiego pięknego, że można rozpocząć proces weryfikowania słuszności tej hipotezy.

Podsumowując moje założenia, jeżeli sprzedam 20 egzemplarzy książki na etapie przedsprzedaży –przez przedsprzedaż rozumiem „tu i teraz”, czyli to, co mam do zaoferowania.

Co mam? Autora, czyli mnie, cenę książki, którą wymyśliłem praktycznie na poczekaniu, weryfikując średnie ceny książek na stronach wydawnictw, czy na stronach z aukcjami książek i tematykę biznesową, czyli moje doświadczenia.

W momencie, kiedy podjąłem decyzję, że biorę się za temat książki, natychmiast zacząłem wykonywać kolejne kroki, które przybliżały mnie do tego, by ona powstała – czyli walidowanie tej hipotezy, którą postawiłem wcześniej. Nastąpiło to w najprostszy z możliwych sposobów, jaki można sobie tylko wyobrazić. Wysłałem 10 maili – do moich znajomych, do moich klientów, do osób, które były na moich szkoleniach – z prostym pytaniem: „Hej! Słuchaj! Myślę o napisaniu własnej książki o tematyce biznesowej, czy byłbyś zainteresowany/-a zakupem tej książki, jeśli ona powstanie”. Z tych 10 osób, 7 osób odpowiedziało mi, że tak. Te odpowiedzi otrzymałem dosłownie w ciągu kilku godzin. Poszedłem więc o krok dalej. Zadałem im kolejne pytanie w tej samej konwersacji: „w takim razie chyba nic nie stoi na przeszkodzie, abyś dzisiaj mi zapłacił za tę książkę”.

Wyobraźcie sobie, że z tych 7 osób 5 od razu dało mi pieniądze za tę książkę. W ciągu kilku godzin sprzedałem 5 egzemplarzy mojej książki, która nie miała nic oprócz autora, ceny i ogólnej tematyki. Pomyślałem – wow, pomysł działa. Ale znowu odezwał się we mnie wewnętrzny „gremlin”, który mówił, że: prawdopodobnie 5 osób kupi Twoją książkę, może 10, może 20, ale nie jest to wystarczająca liczba, aby uwierzyć w ten projekt na maksa i zaangażować się w niego zarówno jako pisarz, autor, a później jako sprzedawca i marketingowiec.

Dwa dni później prowadziłem wystąpienie dla ASBIRO, gdzie w zasadzie było 50 przedsiębiorców i po tym trzy-, czterogodzinnym wystąpieniu zadałem im takie samo pytanie, jakie zadałem moim znajomym w mailu dwa dni wcześniej, czyli: „Czy to co mówię jest dla was interesujące?”. – „Tak”. – „Czy jeśli bym napisał książkę o tematyce podobnej do tego, o czym mówimy na tym wystąpieniu ASBIRO-wym, czy bylibyście zainteresowani tym, aby tę książkę kupić?” – na 50 osób, jakieś 25 podniosło rękę, że tak. Poszedłem więc znowu o krok dalej i zadałem im pytanie: „Dobra, w takim razie chyba nic nie stoi na przeszkodzie, abyście dzisiaj dali mi kasę za tę książkę”. Wyobraźcie sobie, że w ciągu minuty wstało 15 osób, które podeszły i zostawiły na stole pieniądze – gotówkę za tę książkę, która była tylko pomysłem.

I teraz – w momencie, kiedy zebrałem 20 transakcji, 20 klientów na książkę – co się wydarzyło?

Po pierwsze miałem 100% pewności, że mam pierwszych klientów na książkę i było to możliwe tylko i wyłącznie poprzez dowód w postaci ich wpłat – nie deklaracji, że „kupię twoją książkę jak ją napiszesz”, ale w postaci deklaracji popartej płatnością, czyli ja już sprzedałem 20 egzemplarzy mojej książki.

Ma to kilka ważnych aspektów dla samego drive’u i motywacji autora. Po pierwsze widzicie, że macie już swoich czytelników i klientów, więc wiecie, że piszecie dla konkretnych osób. Kolejna rzecz – potraficie sobie dokładnie określić, nazwać te osoby, które są waszymi pierwszymi klientami, więc tak naprawdę w procesie pisania książki możecie skupić się tylko i wyłącznie na tej dwudziestce. Prawdopodobnie będziecie znali ich imiona, ich zawody, czym się zajmują, jakie mają profile, jakie mają główne pytania, więc w książce możecie jasno sprecyzować wasz komunikat, dedykując go tym właśnie dwudziestu osobom. Jeżeli macie 20 klientów na poziomie samego pomysłu o książce, to prawdopodobieństwo, że będziecie mieli tysiąc klientów – tysiąc czytelników w późniejszym etapie, gdy już książka powstanie – jest o stokroć większe niż branie się za pisanie książki bez tej wcześniejszej walidacji.

Te transakcje miały na mnie taki wpływ, że z motywacją nie miałem żadnego problemu. Następnego dnia siadłem i zacząłem regularnie pisać książkę. Co to znaczy regularnie? Ustawiłem sobie tak, że skoro mam klientów, mam pomysł na książkę i mniej więcej wiem o czym chcę pisać, to muszę sobie ustawić jakiś deadline, żeby wiedzieć, do jakiego momentu na osi czasu w moim kalendarzu zdążam.
Wymyśliłem sobie, że fajnym symbolem będzie, jeśli będę mógł wydać moją książkę w dniu moich urodzin – 26 listopada. Od momentu pierwszej transakcji do zakładanego deadline’u – odebrania książek z drukarni – założyłem sobie, że minie nie więcej niż dwa i pół miesiąca.
Teraz, w jaki sposób ustawić sobie regularność pisania i co zrobić, żeby się motywować.

Też nie chcę używać słowa motywacja, bo dla mnie jest to taki sztuczny twór, że muszę się motywować, aby mi się chciało. Wolę tak konstruować projekty, za które się biorę, abym właśnie nie potrzebował się motywować, bo mam już na początku etapu tworzenia danego projektu tak dużą chęć robienia go, że nie potrzebuję żadnych sztuczek manipulacyjnych czy motywacyjnych, jakichś haków, które pozwolą mi być bardziej zmotywowanym. Dla mnie główną motywacją była więc potrzeba i świadomość tego, że ta potrzeba będzie zaspokajana przez moją książkę, a udowodniły to osoby, które zaufały mi w tym pierwszym etapie przedsprzedaży książki.

Ustaliłem sobie, że będę pisał minimum godzinę dziennie. To jest kolejny aspekt, nad którym warto się zatrzymać przy pisaniu książki. Początkujący autorzy często zakładają sobie, że będą pisali 8 godzin dziennie, albo 3, albo 6. Według mnie to jest błąd, bo ja wolę założyć sobie godzinę pisania i wiem, że jest to cel, który absolutnie mogę osiągnąć. Jest to taki bardzo łatwy warunek do spełnienia – czyli godzina pisania w skupieniu, ale prawdopodobnie jest to tak mały cel, że i tak będę pisał dłużej.

A teraz co, jeśli zrobię to odwrotnie – założę sobie, że będę pisał 3 godziny, a tak naprawdę będę w stanie skupić się na godzinnym pisaniu? Wtedy, już na etapie pisania, będę czuł jakąś wewnętrzną porażkę. Poczucie bycia nie do końca fair wobec samego siebie – bo skoro obiecałem samemu sobie, że będę pisał trzy godziny, a tego nie robię, to znaczy, że coś jest ze mną nie tak. Rekomenduję Wam więc to, żeby sobie ustawić małe cele. Wiem, że jest to bardzo sprzeczne z tym co w większości głoszą mówcy motywacyjni, amerykańskie podręczniki, w których mówią: „określ sobie wielkie cele, do których zmierzasz, aby nic ci tego celu nie przesłoniło”. Ja wolę robić małe konkretne kroki – bardzo mierzalne i krok po kroku, kawałek po kawałku, dochodzić do celów, jakie sobie założyłem wcześniej.

Pierwszy tip – pierwsza wskazówka, jaką mogę Ci przedstawić – „skup się na małych porcjach pisania”. Może to być jednostka czasu (np. godzina), ale równie dobrze może to być założenie, że napiszesz 1000 znaków dziennie, czy też stronę/półtorej strony A4. To tak naprawdę nie jest dużo i prawdopodobnie za każdym razem będziesz pisał jeszcze więcej – będziesz tworzył jeszcze więcej treści niż ta zakładana godzina, bo wpadniesz w taki flow pisania, w przyjemny proces weny, który pozwoli ci tworzyć więcej treści.

Tak też było w moim przypadku. Pierwszego dnia była godzina. Drugiego dnia były dwie godziny i każdego kolejnego dnia było tego jeszcze więcej, ponieważ siadałem do książki wieczorami i w nocy. Czasami kładłem się spać, ale byłem tak bardzo pochłonięty procesem pisania książki, że nie mogłem w ogóle zasnąć, więc wstawałem, włączałem komputer, czy jakiś notatnik, w którym spisywałem kolejne pomysły, kolejne rozdziały. Dzięki temu każdego dnia miałem coraz większą porcję treści.

Kolejna bardzo fajna wskazówka, która może Wam się przydać w procesie pisania książki: kiedy masz już ten plik z kilkoma rozdziałami książki w komputerze, weź sobie ją wydrukuj. W takim rozmiarze, w jakim będzie twoja książka. Po to, aby te słowa zapisane w komputerze nabrały jeszcze większej realności. Zakładam, że będziesz chciał tworzyć książkę w wersji papierowej, no to jeśli zobaczysz… Ja na przykład zrobiłem tak, że wydrukowałem sobie moje rozdziały w takim formacie, w jakim finalnie miała być moja książka. Rozłożyłem je sobie na dywanie i nagle zobaczyłem, że leży przede mną prawie 30 stron mojego maszynopisu. Jest to uczucie mega-wow, kiedy widzisz, że praca, którą tworzysz nabiera realnych kształtów – nie jest już tylko pomysłem, nie jest tylko megabajtami na dysku, ale konkretnym zakresem stron.

Wiele osób myśli, że trzeba od początku znać odpowiedzi na każde pytanie w zakresie tworzenia książki, czyli: kto będzie moim redaktorem, jaki będzie spis treści, kto stworzy mi oprawę graficzną, jaki będzie tytuł książki. Jeśli jest to Twoja pierwsza książka, za którą się bierzesz, to rekomenduję Ci właśnie działanie tak naprawdę bez wielkiego planu. Określasz sobie tematykę, o jakiej chcesz pisać – ta tematyka może być bardzo często podyktowana tym, o co pytają Cię twoi znajomi, o co pytają Cię twoi klienci, jakie historie głównie opowiadasz i jakie historie cieszą się największym uznaniem, zaciekawieniem albo największą jakością czy wdzięcznością osób, którym je przedstawiasz. Ja sobie zebrałem takie trzy czy cztery opowieści, wokół których tworzyłem kolejne rozdziały, i zobaczyłem, że jak już jestem na tym etapie pisania, to każde kolejne rozdziały są łatwiejsze.

Zacznij więc od napisania pierwszej linijki, pierwszego zdania, pierwszego rozdziału – krok po kroku twórz dalej kolejne etapy książki.
Wiele osób zatrzymuje się w pisaniu właśnie przez brak tytułu. W moim przypadku było tak, że tytuł powstał już po napisaniu całej książki. Powstał w trakcie burzy mózgów z moją korektorką i redaktorką, Ewą. Razem znaliśmy książkę na wylot, więc wymyśliliśmy wtedy idealny sposób do nazwania – do spięcia tej książki fajnym tytułem. „Biznes ci ucieka”. Jeżeli teraz nie do końca czujesz, że ten tytuł mojej książki jest dobry, to zobaczysz, jak bardzo jest on spójny z książką w momencie jej przeczytania i przerobienia.

Mamy omówiony temat regularności pisania. Mamy omówioną mniej więcej tematykę, jaką należy poruszać. Mamy kilka rozdziałów i teraz, co powinno być dalej. Wspomniałem już o tym, że przy pracy nad książką miałem redaktorkę, która pomagała mi w korekcie i redakcji niektórych fragmentów. Wbrew pozorom nie jest trudno znaleźć redaktora czy korektora.

W ASBIRO na przykład macie mnóstwo osób, które zajmują się korektą książek, korektą opracowań. Chętnie pomogą przy pisaniu artykułów gościnnych do książki. Jest na to mnóstwo sposobów. Moim sposobem na odnajdywanie potrzebnych mi zasobów do realizacji moich projektów jest po prostu patrzenie, kto podobny projekt wykonał – w tym przypadku książkę.

Kto z moich znajomych w ciągu ostatnich kilku miesięcy napisał książkę – do takiej osoby właśnie uderzam z pytaniem: „Hej, czy możesz podzielić się ze mną twoimi zasobami, których użyłeś do tego, aby powstała twoja pierwsza książka”.

W tym przypadku był to Alex Barszczewski, do którego zgłosiłem się z zaproszeniem na kawę, na herbatę. Podczas pierwszego spotkania Alex powiedział mi o wszystkim, czego wtedy doświadczył jako początkujący autor. Zapoznał mnie ze swoją redaktorką i tym sposobem znalazłem redaktorkę, która pomogła mi przy tworzeniu kontentu książki. Jednocześnie Alex polecił mi drukarnię. Pomyślałem, że skoro Alex ją przetestował, to po co mam eksperymentować z inną drukarnią – pójdę do tej drukarni, w której on wydał książkę.

Dostałem bardzo fajny customer service – bardzo fajną usługę jako sam proces i produkt w postaci książki papierowej, więc nie musiałem eksperymentować z innymi drukarniami. Etap wyboru drukarni też jest mega istotny, ponieważ może się zdarzyć, że otrzymacie książki, które nie spełniają standardów jakościowych. Mój znajomy wydał książkę, posiłkując się drukarnią nie do końca sprawdzoną. Dostał książki, które bardzo źle wyglądały i skończyło się tym, że cały nakład trafił do kosza, a on musiał drukować książkę jeszcze raz – tym razem w profesjonalnej drukarni. Tego chciałbym Ci oszczędzić.

Jeżeli nie chce Ci się szukać drukarni, daj znać w komentarzach, a podam Ci drukarnię, która wytworzyła moją książkę.
Musisz pamiętać, żeby poprosić drukarnię o to, aby przed jakimkolwiek drukiem przygotowała Ci pierwszy egzemplarz próbny – testowy książki, gdzie zobaczysz, mając w ręku tę książkę, jak ona będzie dokładnie wyglądała. Dopiero po zatwierdzeniu takiego egzemplarza próbnego – wstępnego będziesz w stanie dalej zlecać druk. Ewentualnie wprowadzać poprawki. Nie ma nic gorszego niż znalezienie 15 literówek, albo rozpikselowanej ilustracji w książkach, które stoją na palecie w ilości 2000 egzemplarzy – za które już zapłaciłeś.

Mamy więc omówiony etap redakcji, korekty i druku.

Wiem, że lecę tak naprawdę bardzo „po łebkach” z tymi tematami, ale chciałbym zasygnalizować, jak łatwo można je zgłębić albo jak rozwiązać poszczególne kwestie. Nie trzeba tracić czasu na research w postaci szukania idealnej drukarni. Znajdźcie kogoś, kto już ten research wykonał, zamówił książki w danej drukarni, był z tego zadowolony i po prostu zgłoście się do tej samej osoby – w tym przypadku drukarni.

Powiedziałem Wam, jak długo trwał proces tworzenia książki w moim przypadku. Zajęło to niecałe dwa i pół miesiąca i było to możliwe tylko dzięki temu, że miałem zwalidowany pomysł. Miałem wizję, jak ta książka ma wyglądać. Podjąłem akcję, czyli zacząłem pisać, ale zajmowałem się też innymi rzeczami, więc gdybym chciał skupić się tylko i wyłącznie na tej książce, to moja książka powstałaby w miesiąc plus później dwa tygodnie na jakieś poprawki techniczne, korektorskie i czekanie na wydruk książki – przez właściwą drukarnię.

Kolejny już etap – co się dzieje, kiedy książki już do Was przyjeżdżają? Przyjeżdża paleta, rozpakowujecie książki i tak naprawdę zastanawiacie się, co z nimi zrobić. Nie może być tak, że myślicie o tym, jak dystrybuować książkę, dopiero w momencie, gdy ona już do Was dotarła. Te etapy muszą być zrealizowane wcześniej, czyli musicie mieć obmyślone: współpracę, partnerów, do kogo te książki skierujecie, czy będziecie je dystrybuowali sami, czy dacie je do innych dystrybutorów, czy dacie je w komis, czy będziecie je dawać tylko i wyłącznie za wcześniejszą zapłatą, ale z większym rabatem.

Ja wybrałem opcję selfpublishingu, czyli sam stałem się wydawcą własnej książki. Dużo wygodniej mogłoby być idąc do „Onepressu”, by to on wydał moją książkę, ale – po pierwsze – trwałoby to zbyt długo. Proces wydania książki prawdopodobnie trwałby tam od 5 do 6 miesięcy i nie miałbym żadnej pewności, że moja książka będzie wydana. Jestem typem przedsiębiorcy, który nie lubi prosić kogoś o pozwolenie, aby móc realizować swoje pomysły. Szczególnie, jeśli dysponuję zasobami, wiedzą i doświadczeniem, aby wydać dany projekt: swoimi kanałami, swoim sposobem, czy z własnym zespołem – współpracownikami, którzy pomogą mi wnieść tę książkę na kolejny etap, czyli po prostu przedstawić ją przed oczy czytelników – włożyć te książki na półki, gdzie będą po nie sięgali moi przyszli czytelnicy.

Na początku już wiedziałem, że nie otrzymam całej palety książek, tylko drukarnia sama roześle te książki w poszczególne miejsca. Dla przykładu, część moich książek pojechała prosto z drukarni do wydawnictwa „Złote myśli”, które zamówiło u mnie paczkę książek i zajęli się dystrybucją również swoimi kanałami. Dzięki temu zaoszczędziłem miejsca na trzymanie całego magazynu tych książek. Weźcie pod uwagę, że paleta 2000 egzemplarzy wcale nie jest małą powierzchnią.

Nie musiałem się bawić w rozsyłkę poszczególnych paczek do poszczególnych dystrybutorów, bo to zrobiła za mnie drukarnia – część logistyki przeniosłem tak naprawdę na nich. To oni je pakowali, wysyłali, podawali numery przesyłek, więc już mogłem oszczędzić odrobinę czasu. Już w momencie, gdy książki wychodziły z drukarni – były sprzedane. Po pierwsze, moim klientom, a po drugie, „leciały” już do dystrybutorów, którzy zajęli się sprzedażą od pierwszego momentu (jak tylko książki pojawiły się w ich wydawnictwie i sklepach) i to było bardzo praktyczne rozwiązanie – jakie również Wam polecam.

Możecie odnieść takie wrażenie, że bardzo lekko mówię o dystrybucji i o sprzedaży. Napisałem książkę, wydrukowałem, wysłałem do dystrybutorów, sprzedała się itd. To nie wydarzyło się w ciągu jednego dnia. To było możliwe dlatego, że miałem wokół siebie ludzi, którzy zajmują się podobnymi tematami. Znałem Alexa, znałem Marcina ze „Złotych myśli”, dzięki czemu nie musiałem prowadzić jakichś długich procesów negocjacyjnych, czy to z wydawnictwem, czy z innymi dystrybutorami, którzy po prostu mnie znali. Znali moją wiedzę, znali moją osobę i wiedzieli, że książka będzie wartościowa również dla ich klientów, a tym samym dla ich biznesu. Poza tym wiedzieli, że będą mogli zarobić na sprzedaży tej książki.

Kolejnym krokiem było nawiązywanie nowej współpracy z dystrybutorami – nie ma nic prostszego. Posiadasz książkę, znasz jej koszt – nie jest wcale taki duży, licząc koszt samego wydruku (zaraz powiem też o kosztach kompleksowego wytworzenia książki) – więc możesz pozwolić sobie na to, aby zamiast dzwonić i przekonywać dystrybutorów o tym, żeby wzięli twoją książkę – do swoich stron, magazynów – i przedstawili ją swoim klientom, możesz po prostu wysłać im po egzemplarzu z dedykacją. Najlepiej dla prezesa czy właściciela. W taki sposób zwiększysz prawdopodobieństwo, że ta książka dotrze do niego. Tym samym zwiększysz prawdopodobieństwo, że on zechce pochylić się nad nią i włożyć w swoje kanały dystrybucji. Tak zrobiłem w przypadku kilku sklepów internetowych i dystrybutorów książek. Bardzo fajnie przełożyło się to na zamówienie kolejnych kilkudziesięciu egzemplarzy, od każdego z nich, więc absolutnie – wysłanie jednej książki było doskonałą inwestycją.
Poruszyłem temat kosztów. Jest ogromna rozpiętość kosztowa i cenowa w zakresie tworzenia książki w modelu selfpublishing. Przedstawię Wam jakie to są opcje.

Opcja absolutnego minimum jest taka, że jeżeli sam wydajesz swoją książkę, sam ją piszesz, to twoim jedynym kosztem jest tak naprawdę wydrukowanie tej książki. Zakładając więc, że twoja książka ma objętość od około 200 do 220 stron, w przeliczeniu na znaki daje to nam od 200 000 do 240 000 znaków. Zapamiętaj sobie tę ilość znaków, bo wielokrotnie będziesz myślał o tym, czy książka, jaką stworzyłeś, jest wystarczająco duża – czy ma wystarczający kontent, ilość znaków itd.

Tworząc więc objętość książki, skup się na ilości znaków, a nie na stronach, bo suma stron jest zależna od odpowiedniego formatowania i składu książki – a tego nie potrafisz sam przewidzieć na chwilę obecną, bo za to będzie odpowiedzialny edytor i osoba, która będzie robiła fizyczny skład twojej książki (to ona będzie ustalała jaką dana książka ma objętości – ile ma stron).

Aby wydrukować 1000 egzemplarzy książki potrzebujesz wydać od 4,20 do 5,60 zł za egzemplarz (przy zamówieniu 1000 egzemplarzy). Dlaczego mówię o tym tysiącu egzemplarzy? Jeżeli jest to twoja pierwsza książka, to może Ci się wydawać, że jest to bardzo dużo i zamówisz sobie 500 egzemplarzy swojego pierwszego nakładu. Jeżeli zamówisz 500 egzemplarzy, to cena za pojedynczy egzemplarz prawdopodobnie skoczy do około 6,50–7,50 zł (może nawet 8 zł) za egzemplarz. Bez sensu jest więc drukować 500 egzemplarzy książki, które dają Ci taki sam koszt jak druk 1000 egzemplarzy – po prostu im większy nakład, tym lepszą masz cenę za egzemplarz ze strony drukarni i druku poszczególnych książek.

Kolejnym kosztem jest korekta. Na czym polega korekta? Polega na wygładzeniu kantów twojej książki, na zmianie sformułowań i zadbaniu o to, aby twoja książka była napisana w języku polskim. Teraz śmieję się, mówiąc o języku polskim, ale pisząc używasz czasami złego szyku, złego stylu, złych zakończeń – pojawiają się tzw. literówki, niewłaściwa interpunkcja i to jest właśnie rolą korektora czy korektorki, aby wyłapać takie nieścisłości i błędy. Koszt edycji, korekty książki jest też bardzo szeroki. Możesz przyjąć na potrzeby minimum, że będzie to 1000 zł, ale przy dłuższych tekstach może to być równie dobrze rząd trzech, czterech czy pięciu tysięcy złotych.

Zauważcie, że mówię o korekcie i redakcji. To są dwie zupełnie różne rzeczy. Korekta zajmuje się techniczną stroną książki, a redakcja pomaga Ci w opisaniu niektórych Twoich opowieści – zmianie sposobu pisania, patrzenia na aspekty pod kontem literackim – i robieniu tak, aby ta Twoja książka była ciekawsza w odbiorze. Aby miała większy flow, aby była przyjemniejsza i stanowiła spójną całość. To, że masz super historię, jesteś fajnym przedsiębiorcą czy super projektantką, nie znaczy, że będziesz potrafiła dobrze oddać i opisać te aspekty, które chcesz przekazać swoim przyszłym czytelnikom i to jest właśnie rola redaktora.

Dodatkowe koszty, które się pojawiają, to oczywiście przygotowanie okładki i całego wizerunku książki – czyli strony internetowej, całej kolorystyki, spójności. I znowu – przygotowanie okładki może kosztować cię 100, 500, 2000 czy 5000 zł i każda z tych odpowiedzi jest poprawna.

Po pierwsze, zależy od tego, czy sam masz umiejętności edytorskie. Tutaj też taka ważna uwaga, że wiele osób uważa, że ma takie umiejętności, ale jak pokazują ich twory w postaci okładek – bardziej potwory – to jest dowód, że nie potrafią tego zrobić sami. Jestem więc ogromnym fanem skupiania się na rzeczach, które potrafię robić perfekcyjnie – czyli zadbaniu o ciekawe historie, ciekawy opis i dalszą dystrybucję książki. Natomiast wykonanie okładki wolę zlecić na zewnątrz. W przypadku mojej książki wykonanie okładki kosztowało 500zł, więc jest to kwota absolutnie akceptowalna, biorąc pod uwagę ten pierwszy nakład 1000 egzemplarzy.

Do tego potrzebne byłoby jeszcze przygotowanie strony internetowej. Jest mnóstwo darmowych templejtów, które pozwolą Ci postawić stronę Twojej książki dosłownie w kilka godzin, a templejty kosztują 20–30 dolarów, więc śmieszne kwoty.

Nie rekomenduję Ci, wręcz odradzam, zamawiania strony, która będzie robiona przez agencję, czy przez freelancerów. Spróbuj sobie znaleźć idealny templejt, wpisując book cover na takich stronach, jak: templatemonster.com albo theamforest. Jeżeli będziecie chcieli, to wrzucę w komentarzu dokładne linki do tych zbiorów i tak poszukacie sobie właśnie po frazach, po okładkach książki – book cover, books, audiobooks, boxcover, template, które możecie idealnie wdrożyć do waszych projektów, zamieniając tylko treść, tytuł oczywiście, podpinając domenę i macie gotową stronę internetową książki, za pomocą której możecie ją dystrybuować.

Teraz dalej – kolejne błędy jakie popełniają początkujący autorzy, dystrybutorzy książek. Próbują sami tworzyć sklepy internetowe – zupełnie niepotrzebnie tracąc na to czas i energię. Jeśli nie chcesz się bawić w wielką technologię, po prostu załóż stronę za pomocą templejtów, o których powiedziałem, a następnie podaj numer konta do przelewu i poproś potencjalnego klienta, aby przy przelewie wpisał swoje imię i nazwisko, albo ilość książek, nawet adres i masz załatwioną całą opcję dystrybucji książki przez Internet. Dzięki temu możesz skupić się na właściwych powinnościach marketingowych, a nie na zbędnym, technologicznym grzebaniu w samym procesie komercji – jak tę książkę dystrybuować, czy jak zrobić zamówienia. To nie ma żadnego znaczenia. Najważniejsze jest to, żebyś jak najszybciej nabrał doświadczenia w tym, jak tę książkę wdrażać i wysyłać do potencjalnych czytelników, którzy chcą ją kupić, bo zwalidowałeś to już wcześniej – procesem weryfikacji w postaci przelewów.

Teraz mam ochotę przejść dalej – do dystrybucji i marketingu książki – natomiast myślę, patrząc też na czas, że możemy zrobić tak, że jeśli oczywiście będzie to dla Was interesujące, kolejną audycję poprowadzę stricte w temacie: jak promować i sprzedawać swoją książkę, aby zwiększać zakresy sprzedaży.

Wiem, że tworzenie książki na początku może być dla wielu osób bardzo trudne, natomiast nie ma lepszej strategii na realizowanie projektów niż ta: „Jak zjeść słonia? – Po kawałku”.

Podzielcie sobie cały projekt na poszczególne etapy i realizujcie go w taki sposób, abyście mieli małe kroki, które można bardzo szybko zmieniać, poprawiać.

Mówiłem wam o kosztach tworzenia książki. Możecie mieć 1000 egzemplarzy własnej książki zrealizowanej za 5000 zł. Równie dobrze może to kosztować 20 000, 25 000, 30 000 i 50 000 złotych. Wszystko zależy od tego, jakie macie zasoby, jakie macie umiejętności i jaki jest wasz cel. Z moich obserwacji wynika, że najczęstszymi błędami, jakie się pojawiają, jest to, że ludzie zbyt długo zwlekają z pisaniem, zbyt mocno rozpraszają ten proces, zbyt mocno rozciągają go w czasie i bazują na nierzetelnych współpracownikach, którzy tworzą im skomplikowane struktury programistyczne – w sumie niepotrzebne do tak prostego projektu, jakim jest książka.

Bardzo mocno polecam Wam obserwowanie tego, co inni autorzy robią pod kątem promocji własnych książek i ich dystrybucji. Jeżeli nie macie środków na wydanie własnej książki – własnym sumptem – użyjcie przykładu i case’a Maćka Dutko, który wydał swoją książkę w modelu selfpublishing, zbierając pieniądze na książkę w formie crowdfundingu – przez portal internetowy www.polakpotrafi.pl. Prześledźcie, w jaki sposób zrobił to Maciek: co robił, jak to przygotował, co proponował, jaką zebrał kwotę. Spójrzcie na książki Andrzeja Burzyńskiego – w jaki sposób on je promuje. Zobaczcie jak Kamil Cebulski promuje swoją książkę przy użyciu bloga.

Jeśli tylko będziecie mieli stworzony projekt książkowy, który daje realną wartość czytelnikowi, zgłoście się do mnie. Zaproszę Was jako prelegenta – na konferencję, jaką realizujemy – i w zamian za Wasze wystąpienie, kupię dla każdego uczestnika na przykład waszą książkę.
Teraz wątek, jaki powinienem może mocniej zaakcentować podczas tej audycji. W ogóle nie analizowałem tego, o czym Wy będziecie pisali, bo zakładam, że Wy wiecie co wasi czytelnicy chcą widzieć i jaką wiedzę chcecie im przedstawić, aby zaspokajała ich potrzeby. Dla mnie to jest tak bardzo oczywiste, że książka ma dawać wartość Waszym odbiorcom, że nawet tej kwestii nie poruszałem, przez całe pół godziny gadania do Was przed chwilką.

Pierwsza i podstawowa rzecz, to przekazanie ludziom wartości. W przypadku książek biznesowych może ona polegać na tym, że będą potrafili zobaczyć sposoby zwiększenia sprzedaży w swojej firmie albo poprawienia relacji z pracownikami. Wartość może się również objawiać w książkach o innej tematyce np. związkowej – co zrobić, aby mieć lepszy związek.

Jeżeli w tych poradnikach będziecie potrafili podać konkretne sposoby na to, jak czytelnik będzie mógł rozwiązać swoje problemy, to znaczy, że macie dobry produkt, bo dostarczacie czytelnikowi taką wartość, jakiej potrzebuje. Na przykład bardzo nie lubię książek, które są oparte na ego autora, gdzie jest mnóstwo opowieści o tym, jak bardzo jest on ponad czytelnikiem – czytasz tę książkę i masz wrażenie, że czujesz się gorszy czy gorsza od autora.

Chodzi o to, żeby w książce tak przedstawić swoje historie, które w formie metafor będą pokazywały konkretne lekcje, jakie czytelnik może wdrożyć w swoje strategie, w swoje życie, swoje biznesy, sposób podróżowania – cokolwiek, na czym mu zależy.

Teraz jest mega głośno o książkach takich jak „50 twarzy Greya”. Jaką wartość ona daje? Daje wartość emocjonalną – głównie paniom, które odnajdują w niej to, czego nigdy nie doznały w swoim związku albo coś, co jest ich fantazjami, których nie są w stanie zwerbalizować. Cieszą się, że ktoś opowiedział historię ich marzeń. Nie można więc kwestionować wartości danej książki – w tym przypadku „50 twarzy Graya” – gdzie przedstawiony jest tylko przykład innej wartości.

Pomyśl sobie, jaką wartość możesz dostarczyć czytelnikowi i niech to będzie twoją myślą główną przy tworzeniu tej książki.

Podsumowując ten pierwszy odcinek, jeżeli interesuje Was – jeszcze głębiej – tematyka tego, jak te książki dystrybuować, promować, sprzedawać – aby mieć spore zasięgi sprzedaży, albo do czego tej książki używać, to dajcie mi znać w komentarzach i kolejne odcinki będą w tej tematyce, która Was interesuje.

Liczę na Wasze komentarze i opinie, a szczególnie na to, abyście pokazywali, w czym mogę Wam pomóc i jaką wartość mogę Wam przedstawić – bo ta audycja jest dla Was, a nie dla mnie.

Jeżeli potrzebujecie więcej informacji o mnie, zapraszam na moją stronę www.osman.pl. Jestem również na Facebooku, gdzie także zapraszam – również tam możemy dyskutować o przeróżnych kwestiach, jakie Was interesują.

Jeżeli jesteście zainteresowani moją książką – oczywiście zapraszam. Tytuł książki to „Biznes ci ucieka” – jest ona dostępna na stronie www.biznesciucieka.pl.

Na zakończenie powiem Wam jeszcze, że ja z moją książką jestem cały czas – mam ją zawsze przy sobie. Dlaczego? Bo praktycznie zawsze, na każdym kroku, przy każdym wyjściu jest możliwość pokazania tej książki potencjalnym czytelnikom – sprzedaży zupełnie obcym osobom – więc jeżeli będziecie już mieli własną książkę, pamiętajcie, aby zawsze mieć ją przy sobie – aby każdy kanał, w którym jesteście dostępni (typu facebook, mail, skype) był obrandowany Waszą książką. Wasi znajomi będą Wam mówili, że mają jej dość, bo widzą ją wszędzie. I bardzo dobrze.

Tym optymistycznym akcentem bardzo dziękuję Wam za wysłuchanie całej audycji. Zapraszam do zadawania pytań i pozdrawiam serdecznie.

Dziękuję Marcinowi Kosińskiemu za zaproszenie do poprowadzenia audycji w „Kontestacji”. Andrzejowi Burzyńskiemu dziękuję za dodatkowe zmotywowanie mnie do tego, aby powstał ten pierwszy odcinek.

 

Pozdrawiam Was serdecznie. Trzymajcie się – cześć!

Marcin Osman

 

Audycji w wersji audio możesz posłuchać na:

KONTESTACJA_logo

 

osmanMarcin Osman – przedsiębiorca, szkoleniowiec, podróżnik, autor książki „Biznes ci ucieka”. Zajmuje się rozwiązywaniem wyzwań i problemów biznesowych, które wymagają szybkiego i niestandardowego działania. W radio Kontestacja.com prowadzi audycję Biznes Ci ucieka o postawie przedsiębiorczości w życiu i biznesie.

Więcej o autorze: osman.pl

8 komentarzy

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  • Witam napisałem książkę w sierpniu będę miał korektę i zredagowany tekst. Teraz okładka , jak się mam za to zabrać ? Rysunek i co dalej

    1. napisać

    2. poddać korekcie, zredagować

    3. okładka

    4.ilustracje( bo tak owe będą)

    5. drukarnia

    6. dystrybucja?

    Jak ok to proszę potwierdzić jak nie to proszę napisać zdanie co i jak

    Z góry dzięki za odpowiedź

  • Rewelacyjny artykuł, bardzo przystępnie napisany, a chyba właściwie powiedziany 🙂 Ja także poproszę o namiar na drukarnię 🙂

  • A jaka jest różnica między wydawaniem zupełnie na własną rękę, a skorzystaniem z platform do tego, jak rozpisani.pl? Czy warto część druku złożyć na czyjeś barki, czy początkujący pisarz/wydawca jest sobie w stanie poradzić i każdy jest w stanie się tego nauczyć?

    • To po prostu kwestia wygody: Rozpsani czy WydajTo to po prostu pośrednicy, pozwalający szybko wycenić zlecenie oraz przeprowadzić druk. Jeśli jednak chcemy sami pobawić się w wybór drukarni oraz dogranie z nią szczegółów, zajmie nam to więcej czasu, ale i druk egzemplarza będzie znacząco tańszy.

    • Dokładnie. Chodzi o to, że u pośrednika wszystko masz w jednym miejscu, jedną osobę do kontaktu i negocjacji, a tak bujasz się z korektą, projektem okładki,składem, no i drukiem. Te firmy zdejmują z autora problemy związane z całym procesem wydania książki, ale chyba najważniejszym zadaniem, które rodzi najwięcej problemów, jest sprzedaż, jak dotrzeć z książką do hurtowników, do księgarzy, jak zapewnić sobie szeroki zasięg dystrybucyjny. To właśnie w promocji i sprzedaży najbardziej potrzebne jest wsparcie. Z moich doświadczeń wynika, że sklepy nie są zainteresowane umowami z drobnymi dostawcami, kiedy chodzi o 1 czy 2 książki, a już szczególnie jesli sie nie ma zarejestrowanej działalności. A taki pośrednik najczęściej proponuje dystrybucje w pakiecie z wydaniem książki – to jest akurat kusząca opcja.

  • Bardzo precyzyjne rady w pozytywnym przekazie. W sposób wyczerpujący uzupełniły to, co już wiedziałam.Na pewno skorzystam. Poproszę o adres i nazwę drukarni. Sprawdzone cieszy. Dziękuję i życzę powodzenia.
    Pozdrawiam.

Maciej Dutko

Na co dzień prowadzę firmę edytorską Korekto.pl (korekta tekstów), w ramach projektu Audite.pl pomagam też e-sprzedawcom usunąć z ich ofert błędy psujące sprzedaż. Jeśli czas mi pozwala, dzielę się wiedzą podczas szkoleń i zajęć na najlepszych uczelniach biznesowych w Polsce (na zlecenie Allegro przeszkoliłem ponad 10 tys. sprzedawców i drugie tyle studentów).

Spłodziłem kilkanaście książek, w tym:
„Mucha w czekoladzie”,
„Targuj się! Zen negocjacji”,
„Efekt tygrysa”,
„Nieruchomościowe seppuku”
„Biblia e-biznesu” (to ponoć największy tego typu projekt na świecie).

Prowadzę szkolenia z niestandardowej obsługi klienta („Zen obsługi klienta”), z negocjacji („Zen negocjacji”) oraz ze skutecznych metod zwiększania e-sprzedaży („E-biznes do Kwadratu”) - uczestnicy tego ostatniego chwalą się nawet kilkusetprocentowymi wzrostami;).

Więcej: www.dutko.pl i www.wikipedia.pl.

Moje książki i szkolenia

Popraw się i sprzedawaj skuteczniej!

Audyt ofert Allegro i stron WWW:


Usługi edytorskie:

Korzystam i polecam

Hosting i domeny od lat mam w Domeny.tv – kocham ich za indywidualne podejście i pomoc zawsze, kiedy jej potrzebuję (podaj kod „evolu-evolu” i zdobądź 10% zniżki)


Jeśli dobre i praktyczne książki, to tylko w moim ukochanym Helionie!


Jako audiobookoholik a zarazem akcjonariusz Legimi korzystam z ogromu e- i audioksiążek w tym serwisie (sprawdź – 30 dni za darmo).


A jako że nie zawsze mam czas zadbać o zdrowe jedzenie, od lat pomaga mi wygodny i zdrowy katering z dostawą pod same drzwi, Nice To Fit You, który również polecam!


Rekomenduję tylko to, co sam lubię i z czego korzystam. Jeśli i Ty skorzystasz z moich rekomendacji, otrzymam drobną prowizję od firm, które polecam. A więc wygrywamy wszyscy i promujemy dobre i innowacyjne biznesy. Dzięki!

Mucha w czekoladzie, Maciej Dutko